Szczęściara została w Ostrawie, a my jedziemy dalej. Do Polski wjeżdżamy wieczorem. Musimy zrobić przerwę bo kierowcy chcą odpocząć, trzeba zatankować. Po jakimś czasie ruszamy w dalszą drogę, jednak nie na długo. Okazuje się, że kierowcom w nocy kończy się limit kilometrów do przejechania. Nasi współwycieczkowicze nie chcą nawet myśleć o kolejnym noclegu w trasie. Wszyscy chcą jechać dalej. Ostatecznie firma przewozowa dowozi dodatkowego kierowcę. Jedziemy dalej. Ci którzy 10-go mieli stawić się w pracy muszą załatwiać sobie wolne, bo już widać, że szybko do domu nie dotrzemy.
W końcu przyjeżdżamy. Jest już prawie południe. Ale jesteśmy. Huuurrraaa!!!
Wyjazd miał trwać tylko 12 dni. Dobrze, że jeszcze nie musieliśmy płacić za nadprogramowe atrakcje.